przeniesione z mychcemymiecdziecko.blox.pl
poniedziałek, 04 czerwca 2012
To idiotyczne. Zdeklarowana ateistka, rozsądna pragmatyczka, racjonalistka do bólu, a szargają mną… przeczucia. Kompletnie nie pojmuję mechanizmu ich działania. Gdyby jednak się nie sprawdzały uznałabym to za nieobcą mi paranoję. Większość się sprawdza. Najgorsze, że wszystkie negatywne. Co prawda mało kiedy przewiduję coś pozytywnego, ale to się dzieje gdzieś poza mną. Może nie poza mną, ale tak głęboko w środku, że nie umiem do tego zakątka dotrzeć.
Czuję, że moje 2 zarodki nie istnieją. Nie wiem co się z nimi stało. Nie czuję w sobie ani żywych ani martwych stworzeń. Jakby się rozpłynęły gdzieś w środku. Po prostu zniknęły. Zastanawiam się jakie by były i jakby zmieniły nasze życie…
Najsmutniejsze jest to, że czuję się winna. Tym razem grzecznie odpoczywałam. Tylko, że może to potwierdzić tylko moja fizyczność. Moja głowa szalała. Nie umiałam się skupić na niczym przyjemnym. Potok myśli zmywał chwile odskoczni, które dla mnie wspólnie organizowaliśmy. NIEPŁODNY bardzo się starał. To na nic. On już nie potrafi do mnie dotrzeć. Moja paranoja zawładnęła czasem oczekiwania na wynik HCG. Hm…. Dlatego właśnie czuję się winna. Nie potrafię się opanować. Nie potrafię się skoncentrować. Nie potrafię normalnie żyć. To napięcie zabija moje zarodki. Ta myśl dodatkowo nakręca spiralę stresu w moim brzuchu. Tyle zarodków już zabiłam! Ile ich jeszcze zabiję?! Czy ten koszmar się skończy?! Czy w imię tak szczytnego celu, jak powicie dziecka, nie podołam takiemu zadaniu jak praca nad sobą?! Najgorsze, że kolejne próby niczego nie uczą. Jest tylko gorzej, bo RACJONALIZM, ATEIZM, PRAGMATYZM mówi, że nadziei jakby mniej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz