Razem z parą innych NIEPŁODNYCH wybieramy się z wizytą do
Kasi i jej nowej rodziny. Trochę się denerwuję. Boję się zobaczyć coś, co mnie
odstraszy od tego scenariusza. Kasia razem z mamą otwierają nam drzwi. Ona jest
przeurocza! To maleństwo nie jest typem blond aniołka. Jest nieidealna. Pomimo „przebrania”
jej za dziecko z normalnej rodziny, łatwo dopatruję się kilku śladów starych zaniedbań.
Zakołtuniona fryzura a’la mały Karwowski i wada wymowy są w rzeczywistości pierdołami,
ale ja te pierdoły zauważam. Hmm… Nie będę udawać, że dopiero teraz odkryłam w
sobie perfekcjonizm, ale fakt, że w pierwszej kolejności wyłapuję takie
szczególiki, stawia moją gotowość do zaakceptowania kogoś/czegoś nieidealnego
pod znakiem zapytania.
Na początku Kasia się trochę wstydzi, ale kilka trików
szybko ją rozkręca i nagle stajemy się publicznością oglądającą pokaz tańca, śpiewu
i liczenia do 10 (nie do końca zgadzającego się z tym co pokazuje na paluszkach
;)).
Cała ta wizyta jest teoretycznie politycznie poprawna. Nie
wydarza się nic, co mogłoby nas zdołować i zniechęcić do adopcji. Jest jednak
coś, co powoduje że jesteśmy spięci. Wszyscy bez wyjątku, choć każdy gra swoją
rolę miłego wujostwa oskarowo. Co się tu dzieje?
Wychodzimy i w samochodzie zaczyna się żywiołowa wymiana
zdań. Tak tak – wymiana, a nie monolog (jak zawsze). NIEPŁODNY mnie zaskakuje
jak już myślałam, że nigdy nie zaskoczy. Szybko wysuwa wniosek, że napięcie
wynikało nie z faktu nieidealności uroczej Kasi, ale z postawy jej nieuroczych
rodziców. Rzeczywiście! Teraz też to widzę. Oni są tacy zasadniczy. Mała ma
jasno określone reguły funkcjonowania w domu. Nie może przychodzić do łóżka
rodziców, a oglądanie bajki do końca staje pod znakiem zapytania jak tylko
przekroczy magiczną odległość od telewizora. Można by tu wymieniać i wymieniać
ale wniosek jest chyba ważniejszy. My tacy nie jesteśmy! Nasz kot jest pieszczony
nawet gdy jasno komunikuje, że nie ma na to ochoty ;).
Ufff to nie to dziecko jest problemem. Napięcie wynikało z
podejścia jego rodziców. Hmm, są nieco od nas starsi i myślę sobie, że może to ten
wiek powoduje takie nieprzyjemne usztywnienie. Jasna cholera – trzeba się
spieszyć. Po raz tysięczny doceniam fakt zabrania się za powiększanie rodziny z
pewnym wyprzedzeniem. Może dzięki temu będzie normalna…
O matko! Przeraziłam się tą tresurą dziecka. Tak mnie to jakoś dobiło w tym poście. To dziwne, że zamiast miłości, mała ma być wytresowana jak policyjny owczarek niemiecki. Z jednej traumy wpadnie w drugą. Dobrze, że chociaż nie musi się bawić w budzie, żeby nie porozrzucać zabawek, ech... Wpadłam na Was dziś i od dziś kibicuję. Anka Welo.
OdpowiedzUsuń